O tym, że Księży Młyn przyciąga nietuzinkowe postaci – wiemy wszyscy. O tym, gdzie i jak zmienić stereotypowe myślenie o motocyklistach – wie na pewno Robert Górecki,właściciel Klubu Motocyklowego Znikąd Donikąd/ Nowhere To Nowhere. To obowiązkowy punkt na mapie Łodzi dla wszystkich, nie tylko lokalnych, fanów jednośladów.
Na zachodzie Europy kluby motocyklowe na trwałe wpisały się w krajobraz miejski. Stały się, jak Ace Cafe w Londynie, miejscami kultowymi. W Polsce jednym z prekursorów tego trendu jest Robert Górecki, z wykształcenia architekt. Ponad dekadę spędził w Berlinie, potem przez 13 lat pracował w stolicy Anglii w wyuczonym zawodzie przy projektach o światowym zasięgu, aż wreszcie powiedział STOP.
– W Londynie mieszkałem w modnej dzielnicy Shoreditch. W pewnym momencie zaczęło mi jednak czegoś brakować. W tym samym czasie zaprzyjaźniłem się z sąsiadem, który miał na podwórku trzy motocykle. Ja wówczas miałem jeden. Pewnego razu namówił mnie na wyjazd do Belgii, gdzie jego znajomy, podążając za nowym trendem opanowującym Europę i świat, otwierał właśnie sklep z akcesoriami dla motocyklistów. Na miejscu poznałem wspaniałych, szczerych ludzi.
Ich pasją były motocykle typu custom, scrambler, cafe racer, chopper, bobber. Każdy pojazd był wyjątkowy, miał własny charakter. Podobnie jak ich właściciele, którzy wyróżniali się nie tylko wyglądem, ale byli indywidualistami pod każdym względem. Zafascynowała mnie ta atmosfera, szczerość ludzi, ich potrzeba powrotu do źródeł, odnalezienia ducha motoryzacji. Zacząłem poznawać kolejne tego typu miejsca, w tym najsłynniejsze z nich: londyńskie The Bike Shed i Bolt Motorcycles, Bandisca w Rumunii czy The Real Intelectuals w Atenach. I tak się zaczęło – opowiada Robert Górecki.
Wyścig po kawę
Geneza angielskich trendów motocyklowych sięga lat 60. XX wieku, kiedy to młodzi chłopcy z nudów ścigali się na motorach od kawiarni do kawiarni, gdzie popijali kolejną herbatę z mlekiem, czasami kawę. Tak powstała nazwa cafe racer. Potrzeba rywalizacji doprowadziła do tego, że tak zwani rockersi (nazwa pochodzi od muzyki słuchanej przez ówczesną młodzież) zaczęli przerabiać swoje fabryczne pojazdy, aby zyskać przewagę nad pozostały mi uczestnikami kawowego wyścigu. Obniżano kierownice, przerabiano poszczególne elementy lub całkowicie z nich rezygnowano.
W ten sposób motocykle zyskiwały oryginalny wygląd. W ślad za rockersami ruszyli chłopcy na skuterach. W ten sposób rodziła się swoista kultura motocyklowa. – Nieważne skąd i dokąd. Esencją jazdy na motocyklu jest to, że się jedzie. Ja to nazywam theroad only – tłumaczy założyciel klubu Znikąd Donikąd. – Dosłowna inspiracja wzięła się z jednej z moich ulubionych książek Roberta Pirsiga „Zeni sztuka obsługi motocykla”. Dla mnie motocykl jest synonimem wolności,bezpośrednim kontaktem z ludźmi, naturą, otoczeniem. Unikam autostrad, nie kieruję się informacją, gdzie mam zjechać. Liczy się sama droga. To rodzaj medytacji, oderwania się od rzeczywistości, spotkania się z samym sobą. Stąd w moim logo nawiązanie do samo zjadającego się węża, uroborosa, który jest symbolem odnowy, końca przeradzającego się w nowy początek – tłumaczy Robert Górecki.
Czas zmienić myślenie o motocyklistach
Stereotypowi motocykliści i ich wyczyny na drogach nie cieszą się popularnością wśród przeciętnego użytkownika dróg. Miejsca typu łódzki klub motocyklowy i ludzie, którzy gromadzą się w tej przestrzeni, tworząc jej niepowtarzalny klimat – mają szansę zmienić wizerunek motocyklisty, jaki ukształtował się ostatnimi czasy w głowach Polaków. Górecki przeniósł na polski grunt trend polegający na odrzuceniu popularnej, masowej produkcji motocykli na rzecz powrotu do tradycji, co wiąże się również z kulturą poruszania się po drodze i satysfakcją wynikającą nie z szybkości, a samego faktu jazdy. – Postanowiłem wrócić do rodzinnej Łodzi. Mój wybór padł na Księży Młyn ze względu na niepowtarzalny, twórczy charakter tego miejsca – mówi architekt. Trzy miesiące temu otworzył tu sklep z kawiarnią. Szybko okazało się, że produkty niszowych firm są coraz częściej poszukiwane również w Polsce. Klienci odwiedzający Znikąd Donikąd nie muszą już szukać produktów w internecie, zamawiać ich z zagranicy, bo wszystkie kultowe stroje, akcesoria mają pod ręką. Klub powraca do ponadczasowej klasyki, wkomponowuje się w klimat Księżego Młyna. Miłośnicy motocykli znajdą tu rzeczy niszowe, niebędące częścią masowej produkcji, jak ręcznie wykonane, unikatowe grawerowane klamry czy rękawice. – Pochłonęła mnie idea powrotu do tego, czym kiedyś był motocykl, bez elektroniki i wspomagania.Nieodłączną częścią tej idei są ponadczasowe akcesoria i ubrania – mówi Robert Górecki.
Jest to jedno z niewielu miejsc, gdzie można przymierzyć i kupić kaski Bell, Biltwell, Roeg czy też wytrzymałe, rzadko spotykane spodnie motorower selvedge jeans. Jednak głównym założeniem przyświecającym Robertowi Góreckiemu jest stworzenie przestrzeni, która połączy miłośników motocykli (szczególnie tych o ponadczasowej formie, jak cafe racer, bobber, flat track) i pozwoli im wymieniać się doświadczeniem, dzielić swoją pasją. Co ciekawe, jest to miejsce,z którym szczególnie identyfikują się osoby nienależące do żadnego klubu motocyklowego. Tutaj znajdują bowiem własną przystań bez reguł i kamizelek.Poznają też ludzi, którzy o motocyklach myślach podobnie do nich; nowych kompanów motocyklowych wypraw. – Moim celem jest stworzenie miejsca kreatywnego i wyjątkowego, dlatego też organizuję pokazy filmów o tematyce motocyklowej,spotkania, prezentacje ciekawych projektów i reportaży z eskapad. Ale to nie wszystko, w naszej ofercie znajduje się również kurs obsługi, naprawy i przebudowy motocykli. Chcę w ten sposób łamać stereotypy i wnieść twórczy powiew świeżości w polskie środowisko motocyklowe – akcentuje Robert Górecki.Warto podkreślić, że promuje on polskie firmy, które do tej pory konstruowały motocykle głównie na indywidualne zamówienie klientów z Zachodu, dzięki czemu mogą się zaprezentować w kraju i znaleźć potencjalnych odbiorców.
Motocykliści w wersji eleganckiej
U założyciela Znikąd Donikąd spotykają się także lokalne kluby zrzeszające fanów dwóch kółek. Zainspirowało go to do zorganizowania w Łodzi pierwszej edycji The Distinguished Gentleman’s Ride. Słynna charytatywna przejażdżka dystyngowanych panów i pań, odbywająca się jednego dnia w kilkuset miastach na całym świecie, zgromadziła prawie 100 osób, w tym wiele kobiet. To jeden z dowodów na to, że Robert Górecki nie zamierza zamykać się w swojej niszy, wręcz przeciwnie, dzieli się swoim bogatym doświadczeniem, które zdobył,mieszkając poza Polską. – Organizacja przejażdżki była możliwa dzięki pomocy łódzkich motocyklistek z klubu Łódki na Kołach,
z czego się bardzo cieszę – podkreśla Górecki. Sukces imprezy pozwala z dużym prawdopodobieństwem przewidywać, że dzięki łodzianinowi z Londynu w mieście narodziła się „nowa świecka tradycja”. ●
Zdjęcia: Paweł Ławreszuk
Ten oraz inne artykuły dostępne są w najnowszym nr 5 (21) 2018 Łódź Kreuje Innowacje.