• 09

    07 2018

  • Przepis na start-up – Maria Belka

Przewodnikiem może być każdy, nawet wujek, który od lat prowadzi własne przedsiębiorstwo – radzi Maria Belka, mentorka biznesowa w najnowszej edycji konkursu „Młodzi w Łodzi – Mam Pomysł na Start-up”

– Osobę rozpoczynającą przygodę z biznesem można porównać do wyruszającego z plecakiem w nieznane człowieka,  który bardzo szybko doświadcza różnych sytuacji, niekoniecznie tylko tych dobrych. Dlatego warto korzystać z mentoringu. Przewodnikiem może być każdy, nawet wujek, który od lat prowadzi własne przedsiębiorstwo – radzi Maria Belka, właścicielka Bit Evil SA, CEO i współzałożycielka Fundacji Mentors4Starters, a także mentorka biznesowa w najnowszej edycji konkursu „Młodzi w Łodzi – Mam Pomysł na Start-up”, w rozmowie z Anną Krawczyk.

Na czym polega fenomen start-upów?

Kiedyś zbudowanie biznesu wymagało wielkich nakładów finansowych, dziś stworzenie aplikacji mobilnej możliwe jest dzięki rozwojowi technologii. W przysłowiowym garażu można stworzyć stronę internetową czy portal, który pozyska 1 mln użytkowników. Fenomen start-upów polega więc na ich skalowalności. Jednak trzeba mieć świadomość, że przy tego typu przedsięwzięciach działania marketingowe wymagają nawet dziesięć razy więcej nakładów.

Czy nastała era start-upów?

Stworzenia czegoś wielkiego jest kuszącą perspektywą dla młodych ludzi. Dodatkowo coraz więcej osób ceni sobie bardziej niż stabilność, a co za tym idzie – szefa nad sobą, niezależność. Własny biznes daje takie możliwości i paradoksalnie nie wystarczy być mądrym, ale trzeba być jeszcze wytrwałym. W pewnym momencie nakłada się na siebie wiele spraw jednocześnie. Po prostu trzeba to wytrzymać i nie zwariować.

Tutaj z pomocą przychodzą mentorzy…

Mentor pomaga ukierunkować działania. Podpowiada, jak dobrze wydać pieniądze, aby się szybko zwróciły. Znam wielu ludzi, którzy inwestowali w ciemno, budżet został zaprzepaszczony, a oni sami wyszli na idiotów.

Gdzie szukać mentora i jak wybrać właściwego?

Drogi są dwie. Można szukać w programach mentoringowych. Jest ich coraz więcej i stanowią dużą wartość dla społeczeństwa. Jednak mentorem może być tak naprawdę każdy, kto ma doświadczenie w biznesie. Ważną cechą mentora jest chęć dzielenia się wiedzą. Czy znajdziemy taką osobę w rodzinie, wśród sąsiadów czy w jakimś programie, jest to już sprawa drugorzędna.

Czy Polska jest dobrym krajem do rozpoczynania biznesu?

Polska może być poligonem doświadczalnym. Jeśli chodzi o odbiorców korzystających z aplikacji, jest ich 8 mln. Zatem nie jest to ogromny rynek, tym bardziej gdy odbiorców podzielimy na sektory, bo przykładowo mężczyzn nie będzie interesował sektor beauty, a kobiet – budowlany… Natomiast hejt jest tym, co w Polsce działa na poziomie międzynarodowym. Hejterzy są najlepszymi testerami i będą wytykać najmniejsze błędy. Warto więc skorzystać z tej wiedzy, zanim ruszymy na międzynarodowe rynki.

Jak zatem zaadaptować się z rynku krajowego na zagraniczny? Czy taką konieczność trzeba założyć już na etapie projektu firmy?

Najpierw warto sprawdzić, co dzieje się w naszym segmencie na rynkach międzynarodowych. Nawet jeśli jest już kilku gigantów, może okazać się, że istnieje też nisza do zapełnienia. Warto więc się zastanowić, czym wyróżnia się nasz produkt bądź rozwiązanie, i na tym zbudować przewagę konkurencyjną.

Natomiast trzeba być przygotowanym na to, że każdy inwestor zagraniczny spyta właściciela start-upu, jaki ma track record i jakie success story w kraju, a także kogo obsłużył, czy i co produkował. Te dane są najważniejsze.

Na pewno nie można zapominać w tym wszystkim o budowaniu sieci kontaktów.

W jaki sposób?

Warto bywać na branżowych wydarzeniach czy dołączyć do networków istniejących gigantów. Wiele dużych firm organizuje start-up weekendy, gdzie można zdobyć cenne kontakty. Siła tkwi w multiplikacji i zdolności wymieniania się nimi. Dlatego twórcy start-upów nie powinni bać się wychodzić do ludzi. Muszą być wręcz namolni. W Polsce panuje przekonanie, że jeśli ktoś nie odpisze na jednego e-maila i wyśle się drugą wiadomość, to już jest się natrętnym. Skuteczność działania nie ogranicza się jednak do wysłania e-maila czy wykonania telefonu, chodzi o załatwienie sprawy. Nie bójmy się pokazać, że zależy nam na uzyskaniu odpowiedzi. Taka nieustępliwość nie będzie źle odebrana, a wręcz przeciwnie – będziemy postrzegani jako osoby skuteczne.

Jakie są kluczowe błędy przy zakładaniu firmy?

Po pierwsze, niesprawdzenie rynku. Ludziom często się wydaje, że jeśli nie słyszeli o jakimś pomyśle, to go nie ma. A potem okazuje się, że jest wręcz przeciwnie. W takiej sytuacji można śledzić track recordy konkurencji i wykorzystać jej pomyłki. Konkurencja nie determinuje niczego, o ile podchodzi się do niej rozsądnie. Kolejną rzeczą jest posiadanie wspólnika. Oczywiście można być samotnym wilkiem, ale fajniej jest mieć sparing partnera, który jest uczciwy i pracowity. Najgorzej jest trafić na osobę, którą trzeba ciągnąć za sobą. W start-upach często projekt jest dodatkowym zadaniem do stałej pracy członków zespołu, dlatego ważne są słowność i dotrzymywanie umów.

Kolejne błędy to niezadawanie pytań i nieszukanie mądrych ludzi wokół siebie. I tu ważny jest mentoring. Żaden szanujący siebie i innych mentor nie powie o człowieku poszukującym odpowiedzi, że jest idiotą. Jeśli będzie inaczej, należy unikać takiej osoby.

Co było dla Pani najtrudniejsze w rozwijaniu własnej firmy?

W biznesie nie wygrywa najmądrzejszy, najbogatszy czy mający najlepszy pomysł, ale ten, kto to wszystko psychicznie wytrzyma. Tysiące e-maili, kwestie związane z księgowością to drobiazgi, które stresują, ale można je uporządkować. Później liczne teorie spiskowe i podejrzenia akcjonariuszy, gdy spółka wejdzie na giełdę. Będąc w start-upie, ma się tysiąc spraw na głowie oraz wizję, która może się udać lub nie. Jednak ludzie z zewnątrz uważają, że jest zupełnie inaczej, a cały biznes powstaje dzięki protekcjom. Czynnikami podcinającymi skrzydła mogą być też stres, presja czasu czy sukcesu. Ten, kto to wytrzyma, zostaje w biznesie.

Wróćmy do marketingu firmy. Skoro dużą część budżetu wydaje się właśnie na niego, jak dobrze ją spożytkować?

Nie ma na to złotej recepty. Wszystko zależy od typu produktu i rodzaju odbiorcy. Dlatego warto zastanowić się nad strategią marketingową – jak nasza aplikacja zmieni życie konsumentowi i komu najbardziej się przyda. Wtedy klaruje się grupa odbiorców. Następnie ważne jest, gdzie klienci bywają, co widzą i czują, co ich martwi bądź cieszy. Trzeba wyjść im naprzeciw, zapewniać odczucia, które wpływają na nich pozytywnie. Obecnie trzeba się wyróżniać. Przykładowo CEO Tindera jeździła na kampusy uczelni, by zaprezentować demo aplikacji studentkom i umożliwić im założenie profili. Później ruszała do męskich bractw z informacją, że w tej aplikacji są kontakty do wielu fajnych dziewczyn. Dzięki jej determinacji w ciągu weekendu liczba użytkowników wzrosła z 5 do 15 tys.

Jest wiele sposobów na skuteczny marketing. Ważne jest jednak, aby nie były to jednorazowe akcje. Istotny jest stały monitoring użytkowników, bo ci odchodzą. Do biznesu trzeba poczuć pasję i umieć go sprzedać.

Dlaczego zdecydowała się Pani na udział w konkursie „Młodzi w Łodzi – Mam Pomysł na Start-up”?

Chciałabym przekazać uczestnikom, że kiedy coś im nie wychodzi, nie mogą się poddawać. Uważam, że podstawą jest nieformalny transfer wiedzy, czyli mentoring. Danie komuś pieniędzy zwykle nie jest dobrym rozwiązaniem. Ważniejsze są narzędzia, które udostępnia właśnie mentoring. W projekcie biorę udział również ze względu na Łódź, w której się wychowałam i spędziłam lata licealne. Chciałabym, żeby to miasto się rozwijało, tym bardziej że ma ogromny potencjał.

Dziękuję za rozmowę.