• 22

    12 2014

  • To był udany rok na rynku pracy

Spadające bezrobocie, reforma urzędów pracy, umiarkowany wzrost wynagrodzeń i korzystne prognozy na kolejne miesiące – to zostawia po sobie 2014 rok.

Mijający rok był całkiem udany dla rynku pracy. Postanowiliśmy podsumować najważniejsze zmiany, które nastąpiły w ostatnich 12 miesiącach.

Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej podało, że w listopadzie pracodawcy zgłosili do urzędów 68 tys. ofert pracy i aktywizacji zawodowej. To o ponad jedną piątą więcej niż przed rokiem. Tak dobrego wyniku nie było od wybuchu kryzysu w 2008 roku.

Stopa bezrobocia rejestrowanego według resortu pracy na koniec listopada wyniosła 11,4 proc. W porównaniu z analogicznym okresem w ubiegłym roku bezrobocie spadło blisko o 2 pkt proc.

Fakt, że jest to wyjątkowo dobry rok na rynku pracy, wielokrotnie podkreślał minister pracy i polityki społecznej Władysław Kosiniak-Kamysz. Kiedy pod koniec września stopa bezrobocia wyniosła 11,5 proc. (w 2013 r. było to 13 proc.), powiedział: – Tak dużego spadku bezrobocia we wrześniu nie mieliśmy od 7 lat, czyli od wybuchu kryzysu. W poprzednich latach bezrobocie po wakacjach albo rosło, albo nie zmieniało się. To pokazuje, że ożywienie na rynku pracy jest faktem i z optymizmem możemy patrzeć na kolejne miesiące.

Pensja minimalna rośnie

Jej wysokość co roku ustalana jest podczas posiedzenia Komisji Trójstronnej, w której skład wchodzą przedstawiciele strony rządowej, organizacji związkowych oraz pracodawców. Kwota, którą uzgodnią, uznawana jest za najniższe wynagrodzenie, jakie pracodawca może zapłacić osobie zatrudnionej na podstawie umowy o pracę.

Od 1 stycznia 2014 roku pensja minimalna wynosiła 1680 zł brutto. Po odliczeniu składek na ubezpieczenia społeczne i zdrowotne oraz zaliczki na podatek dochodowy w kieszeniach najmniej zarabiających pozostawało 1237 zł. Najniższą krajową zarabiał średnio co 25. Polak.

Wynagrodzenie minimalne w 2015 roku wyniesie 1750 zł i będzie o 70 zł wyższe od tegorocznego. Pracownik na rękę otrzyma 1286 zł netto, czyli dostanie niecałe 50 zł więcej niż obecnie.

Ustawie o minimalnym wynagrodzeniu za pracę nie podlegają osoby zatrudnione na podstawie umów cywilnoprawnych. Oznacza to, że można im płacić mniej.

Średnie wynagrodzenie w górę

Na ostateczne podsumowanie zarobków w 2014 roku będziemy musieli jeszcze poczekać. Na razie wiadomo, że przeciętne miesięczne wynagrodzenie brutto w sektorze przedsiębiorstw w trzecim kwartale wyniosło 3937 zł brutto i było o 3,3 proc. wyższe niż w analogicznym okresie ubiegłego roku.

Umiarkowanego wzrostu płac można było się spodziewać m.in. po deklaracjach pracodawców, które płynęły z niezależnych badań. W większości podkreślali, że ich celem na 2014 r. jest stworzenie nowych miejsc pracy oraz utrzymanie pensji na obecnym poziomie. O podwyżkach myślała zazwyczaj zaledwie co ósma firma.

Umowy cywilnoprawne

Choć zatrudnienie na umowach cywilnoprawnych zamiast na etacie staje się coraz popularniejszą formą wiązania z pracownikiem, wciąż brakuje dokładnych danych, które pokazałyby skalę zjawiska.

GUS, który do tej pory podał najdokładniejsze informacje na ten temat, ze swoimi obliczeniami ogranicza się do firm zatrudniających od 9 pracowników. Skalę zjawiska w mniejszych podmiotach można zatem sprowadzić jedynie do szacunków.

Co zatem wiadomo? W 2013 r. na podstawie umowy-zlecenia lub o dzieło pracowało ok. 1,25 mln osób. W porównaniu z 2012 r. przybyło ich blisko 24 proc.

Urzędy pracy

W kończącym się roku weszła w życie reforma urzędów pracy. Nowe zasady działania tych urzędów zapisano w znowelizowanej Ustawie o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy. Miały obowiązywać od stycznia, ale dopiero w marcu nowelizację przyjęli posłowie, a urzędy zaczęły działać według nowych reguł dopiero w maju. Czemu tak późno? Choćby dlatego, że wyjątkowo drobiazgowo pracowano nad ustawą w sejmowej podkomisji stałej ds. rynku pracy.

Główną zmianą, którą ustawa wprowadziła, jest przede wszystkim profilowanie pomocy dla bezrobotnych. Ustawa podzieliła osoby poszukujące pracy na trzy grupy. O przynależności do grupy ma decydować „oddalenie” od rynku pracy.

Grupa pierwsza to osoby aktywne, niewymagające specjalistycznej pomocy, a jedynie przedstawienia oferty pracy.

W grupie drugiej są bezrobotni, którzy wymagają zaangażowania wszystkich usług i instrumentów rynku pracy, np. szkoleń czy staży.

W trzeciej grupie są natomiast osoby zagrożone wykluczeniem społecznym i te, które z własnego wyboru nie są zainteresowane podjęciem pracy lub nie chcą legalnego zatrudnienia. W aktywizację ostatniej grupy – i to też nowość – zaangażowane będą prywatne agencje pośrednictwa pracy.

Wsparcie młodych

Ustawa nowelizująca urzędy pracy wprowadziła też m.in. szereg udogodnień dla osób do 25. roku życia. Teraz urząd ma 4 miesiące na przedstawienie im oferty pracy (wcześniej 6), stażu lub szkolenia. Młodzi do dyspozycji mają też bony stażowe i migracyjne. Pierwszy rodzaj bonów to fundusze, które dostanie firma decydująca się przyjąć ich na staż lub do pracy. Bon migracyjny to natomiast zapomoga dla tych osób, które zdecydują się wyjechać za pracą do innego miasta. W pierwszym przypadku państwo wesprze starania młodych kwotą 10 tys. zł, w drugim – ponad 7 tys. zł. Młodzi mogą też liczyć na preferencyjne pożyczki z Banku Gospodarstwa Krajowego. Te zapisy to implementacja Gwarancji dla Młodzieży, czyli unijnego programu wspierania młodych na rynku pracy.

Na tym etapie trudno ocenić, czy nowe zasady działania urzędów pracy rzeczywiście ułatwiają bezrobotnym – w tym młodym – powrót na rynek pracy. Zapisy i działanie ustawy dobrze jednak ocenia dr Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, główna ekonomistka Lewiatana. – Za wcześnie, żeby oceniać tę ustawę całościowo, ale już teraz widać, że była ona bardzo potrzebna – mówi ekspertka. Jej zdaniem nowe zasady działania urzędów podniosły ich skuteczność, a sposób ich działania wreszcie jest dobrze oceniany przez pracodawców. – Firmy współpracujące z urzędami mówią nam, że ta współpraca jest na poziomie lepszym niż kiedykolwiek – komentuje Starczewska-Krzysztoszek.

Umowy tymczasowe

Inną ważną zmianą, która dokonała się w 2014 r., było uporządkowanie kwestii umów tymczasowych. Uporanie się z nimi wymusiła na nas Komisja Europejska, która uznała, że okresy wypowiedzenia w tych umowach (np. 14 dni) są krótsze niż w kontraktach na czas nieokreślony (3 miesiące), i nakazała ich zrównanie. Do tego wyraziła zaniepokojenie liczbą kontraktów terminowych zawieranych nad Wisłą. Z danych KE wynika, że na takich umowach zatrudnionych jest 27 proc. naszych pracowników. To najwięcej w Europie.

Niedawno światło dzienne ujrzała więc nowelizacja Kodeksu pracy, która nie tylko zrównuje okresy wypowiedzenia, ale też wyklucza zawieranie umów np. na 10 lat. Nowe brzmienie otrzymał art. 251 Kodeksu pracy: „Okres zatrudnienia na podstawie umowy o pracę na czas określony oraz łączny okres zatrudnienia na podstawie takich umów zawieranych między tymi samymi stronami stosunku pracy nie będzie mógł przekraczać 33 miesięcy, a łączna liczba tych umów nie będzie mogła przekraczać trzech” – zapisano w projekcie. Choć świadkami wejścia w życie tych przepisów będziemy najpewniej dopiero w drugiej połowie 2015 r., to początkiem końca ery umów terminowych był rok 2014.

Źródło: www.gazetapraca.pl